Na Lofoty zawitał sztorm.
Jest godzina 1 w nocy, i właśnie w archipelag uderza największa fala wiatru, jaka jest przewidywana podczas tego sztormu. Każdy dom na Lofotach się trzęsie. Wiatr dudni tak, że aż w głowie huczy. Nie śpię kolejną godzinę.
Kiedy zamieszkałam te 13 lat temu na archipelagu, niewiele wiedziałam o sztormach. Mieszkając całe życie w południowej Polsce, nawet halny mnie nie doświadczał. Jednak zawsze kochałam wiatr.
Pamiętam mój pierwszy zimowy sztorm. L jako jedyny wypłynął swoją łodzią na połów. Na Marine Traffic ( stronka do śledzenia położenia statków ). Było pusto, tylko DAG VIGGO L przemieszczał się po obrysie archipelagu. 32 m/s, a w porywach do 38 m/s – to daje prawie 140 km/h.
Wtedy po raz pierwszy robiłam swój materiał życia. Od tamtej pory minęło 12 lat, a ja nadal czuję lekki niepokój zwłaszcza kiedy sztorm uderza w nocy.
Kiedy obudziliśmy się wczoraj rano na Lofotach w pięknej śnieżnej krainie, nikomu z turystów nie chciało się wierzyć, ze za 24 godziny Winter Wonderland zniknie. Jako mieszkańcy kapryśnych wysp już się tego nauczyliśmy. Ten dzień przed sztormem zazwyczaj jest cichy, nawet ptaki się chowają. Zabezpieczamy wszystko przed wiatrem, żeby fruwające rzeczy nie uszkodziły cudzych domów, lub nie trafiły w przejeżdzające auto, albo człowieka. Za każdym razem ten sam rytuał. Automatyczne ruchy i działania.
W południe przyszły pierwsze podmuchy, które zwalały z nóg, a pierwsze uderzenie dotarło do wyspy Flakstad około godziny 18:00. Co chwilę słychać było jak coś odbija się od ściany południowej domu, a wiatr dudnił w uszach. I choć czułam niepokój całą noc, bo spałam może 3 godziny to czekałam na kolejny podmuch.
JA KOCHAM SZTORMY, KOCHAM WIATR!!!
Jakkolwiek by to nie zabrzmiało ten żywioł ze mną rezonuje. Będąc na wysokości chłonę wiatr cała sobą. Wiatr w samotnych wyprawach górskich to jakby mój kompan. Uwielbiam fale, uwielbiam jak buja promem, czekam na turbulencje w samolocie- wiem, mówią, że jestem szalona…
Jesień to okres sztormowy na Lofotach. czasem jest ich więcej, jak dwa lata temu, kiedy praktycznie nie wychodziliśmy z domów, czasem jest ich mniej jak w tym i zeszłym roku.
JEDNO JEST PEWNE – NA LOFOTACH WIADOMO TYLE, ŻE NIC NIE WIADOMO.
Statystycznie najwięcej sztormów mamy od listopada do marca. Ale ten rok pokazał, że w czerwcu zimowy armagedon też może przyjść.
Kilka słów od Marty z Lofotów:
- Jeżeli bardzo chcecie przyjechać późną jesienią na Lofoty czyli początkiem listopada- warto liczyć się właśnie z uziemieniem w domku na kilka dobrych dni. Liczcie się z tym, że możecie tu w ogóle nie dojechać, albo nie wyjechać z archipelagu i utknąć gdzieś na lotnisku. Ja jak zawsze życzę wam pogody petardy!
- Jesteście ograniczeni światłem, a raczej jego brakiem. I warto tu wspomnieć, że nie liczcie na podziwianie zorzy polarnej od godziny 16, do 3 nad ranem. Ona często przychodzi dopiero po 21. Albo szaleje na niebie, ale my widzimy tylko sztormowe chmury. Tak jak to było tym razem. Codziennie ubywa nam dnia o około 9 minut. w połowie listopada wschód jest w okolicy godziny 9, a zachód koło 14. Długość dnia możecie sobie sprawdzić na stronie TIME AND DATE, ale warto pamiętać, że tam znajdziecie dane tylko dla miast, a na Lofotach kontynentalnych mamy iż aż dwa: Leknes, i Svolvær. Plus dane są również dla wysp Værøy i Røst, które to zaliczamy do Lofotów wyspowych.
- Większość atrakcji albo jest pozamykanych, albo mają skrócone godziny otwarcia i są czynne tylko w niektóre dni.
- Wąskie lofockie drogi są testem z umiejętności jazdy dla wielu odwiedzających wyspy, zwłaszcza jesienią i zimą. Brak poboczy, jazda na kolcach, lód na drodze.
Ja jak zawsze życzę wam żebyście mieli jak najlepszą pogodę i żebyście przywieźli najlepsze wspomnienia. Jednak taki sztorm warto przeżyć. Dlaczego?
TEMU KTO NIE PRZEŻYŁ PRAWDZIWEGO SZTORMU NA WYSPACH, NIE BYŁO DANE POZNAĆ PRAWDZIWYCH LOFOTÓW.
4 komentarze
Marta
Dziękuję bardzo za opinie. Bardzo się cieszę, że przewodnik się sprawdza- a po aktualizacji będzie jeszcze więcej treści. Zawsze życzę Wam pogody petardy, ale jesienią również sztormów. Do zobaczenia na Lofotach latem.
Anna
Lofoty To wciąż moje MARZENIE.kiedyś napewno zrealizuję.twój przewodnik przybliża mi TO.jest perełką wśród innych bo stworzony przez wiarygodną osobę,ktora doświadcza życia na miejscu.jestem uzalezniona od odwiedzania profilu,podglądu co dziś na lofotach.dziękuje Marta
Marta
Dziękuję bardzo za te słowa, bardzo się cieszę, że Dzień dobry z Lofotów, wpisał się w wasze codzienne chwile na Instagramie. Pozdrawiam z Lofotów i dziękuję za opinie o przewodniku.
Magdalena
Piszę właśnie na świeżo po dzisiejszym sztormie. Przeżyłam na Lofotach w listopadzie wszystko czego chciałam tu doświadczyć, a nawet więcej – śnieg!!!, sztorm a przed chwilą udało nam się zobaczyć zorzę a na to zupełnie nie liczyłam, szczególnie po porannej pogodzie, która nas uziemiła do południa. Lofoty na zawsze pozostaną w moim sercu!!! Dzięki Marta za genialny przewodnik – będę polecać każdemu!!!